Jak jedna jogini przezwyciężyła nieśmiałość podczas odosobnienia

Intymne odosobnienie jogi, uzupełnione gorącymi źródłami, które można ubrać, inspiruje nieśmiałą joginię do nawiązania kontaktu z innymi.

Przez ostatnie dwa lata moja praktyka jogi była głęboko osobistym odosobnieniem od świata. Często czuję się nieswojo nawet w małych tłumach, więc chodzę na zajęcia, na których wiem, że spotkam nie więcej niż pół tuzina uczniów. Jednak naprawdę uwielbiam ćwiczyć przy oknach wykuszowych mojej sypialni, które wychodzą na bujny ogród miejski. Z zapachem wiciokrzewu unoszącym się od dołu i zielonymi gałęziami uderzającymi o szkło, moja oaza jest inspirująca, prywatna i bezpieczna.

Ale wiedziałem, że istnieje wielka społeczność jogi, z którą jeszcze się nie skontaktowałem. Często widywałem joginów przedstawiających się przed zajęciami, planujących spotkanie na herbatę po ich zakończeniu i zachęcających się nawzajem do dalszej praktyki. „Hello” było tak daleko, jak tylko mogłem. Część mnie bała się, że jeśli poznam ludzi, z którymi ćwiczyłem, stracę wewnętrzną koncentrację. A jednak zacząłem się czuć jak pustelnik. Być może, zasugerował pewnego dnia współpracownik, następnym krokiem w mojej ewolucji jako jogina było zdobycie przyjaciół, którzy wspieraliby moją praktykę.

Kilka tygodni później znalazłem się w długiej, krętej podróży autostradą nr 1 z San Francisco w kierunku Big Sur na środkowym wybrzeżu Kalifornii. Moim celem był coroczny festiwal jogi w Esalen Institute, miejscu znanym z przemian jogi, ponad 26 akrów pięknych terenów nadbrzeżnych i (łyk) koedukacyjnych ubrań - opcjonalnych gorących źródeł. I tak, byłem zaniepokojony.

Kiedy już tam byłem, wiedziałem, że muszę całkowicie poświęcić się temu doświadczeniu: bez chowania się w swoim pokoju. Byłem tu nie tylko po to, aby ćwiczyć w intymnym otoczeniu z wielkimi joginami - Seane Corn, Thomasem Fortelem, Shivą Reą i Markiem Whitwellem - ale także po to, by nawiązywać kontakt z innymi. Porzuciwszy torby i szybko coś przekąsiłem w jadalni, udałem się prosto do słynnej łaźni na klifie i rozebrałem się - szybko. Spójrz w dół. Zanurz się. Wpatruj się prosto przed siebie.

Gorąca woda mineralna koiła bolące mięśnie po długiej jeździe, ale nie mogła uspokoić myśli. Czy ludzie na mnie patrzyli? Czy mogłem na nie spojrzeć? Czy pamiętałem o goleniu? Jak mogę zakryć jak najwięcej, nie wyglądając, jakbym starał się zakryć jak najwięcej? Przez cały czas, gdy byłem w łaźni, moje goniące myśli nigdy nie ustały. Zmęczony próbami odprężenia się, uciekłem w połowie przez piękny zachód słońca, który sprawił, że fale oceanu mieniły się czerwono i złotem. Mimo to czułam, że spełniłam się. Pomyślałem, że z pewnością byłaby to najstraszniejsza rzecz, jaką musiałbym robić przez cały tydzień.

Tej nocy 175 uczestników festiwalu zebrało się w dużej jurcie pośrodku posiadłości na kirtan, czyli pieśni nabożne, na czele z Bhagawanem Dasem, który wywarł wpływ na amerykański kirtan. Wokół pokoju rozłożono tkaniny w jaskrawych kolorach, a tu i ówdzie porozrzucano małe ołtarze z płonącym kadzidłem, nadając temu miejscu wygląd prawdziwego święta.

Kontakt wzrokowy

Ale zanim zaczęła się muzyka, musiałem znaleźć miejsce. Wszędzie, gdzie spojrzałem, ludzie witali się ciepłymi uściskami i promiennymi uśmiechami. Niektórzy wyraźnie się znali, ale inni nie, i zaskakujące było to, jak szybko ludzie wydawali się odczuwać poczucie więzi.

Kiedy przeskanowałem słabo oświetlony pokój w poszukiwaniu pustego kąta, poczułem lekkie szarpnięcie na lewej nogawce spodni. „Oszczędzałem ci miejsce”, powiedział mężczyzna siedzący na podłodze obok swojego partnera. Przyjąłem jego zaproszenie, zamieszkaliśmy w naszych miejscach i przedstawiliśmy się. Chwilę później muzyk Joey Lugassey uciszył tłum i poprosił, abyśmy zaczęli wieczór od przyjrzenia się osobie obok nas. To nie miał być rzut oka, ale długie, zamyślone spojrzenie w oczy nieznajomego.

Mój sąsiad, który poprosił mnie, żebym z nim usiadł, nie miał z tym problemu. Jego ciepłe oczy uśmiechały się cierpliwie, podczas gdy ja starałem się skupić przez ponad kilka sekund. Za każdym razem, gdy nasze oczy się spotkały, nie mogłem powstrzymać wzroku od jego nosa, uszu lub siwiejących brwi, mając nadzieję, że uda mi się udawać ćwiczenie i nikt by tego nie zauważył. Moje dłonie stały się lepkie i poczułem, jak zarumienione. Jak to się stało, że pozy takie jak Shoulderstand i Reclining Hero nigdy mnie nie speszyły, podczas gdy intymna chwila z nieznajomym sprawiła, że ​​poczułem się jak przegrana joginka?

- W porządku - powiedział mój sąsiad, ściskając moją dłoń. "Dostaniesz to."

Następnego ranka podzieliliśmy się na mniejsze grupy, aby rozpocząć praktykę medytacji i asan. Instruktor Vinyasa, Shiva Rea, rozpoczął dzień od ustawienia ołtarza dla różnych bóstw i duchowych nauczycieli. Pokój, ze ścianami sięgającymi od podłogi do sufitu, z widokiem na morze, był cudownie inspirujący. Kiedy Rea zapalił kadzidło i mały zespół kirtanowy przygotowywał swoje instrumenty do akompaniamentu tańca, Rea poprosił, aby każdy z nas znalazł swojego guru. Niekoniecznie miała na myśli osobę: mógł to być dowolny przedmiot, który umieściła na ołtarzu, lub, jeśli chcieliśmy, mogła to być sama natura. Wybrałem ocean i obróciłem matę w stronę mgły, która właśnie zaczynała prześwitywać nad falami.

Odpuscic sobie

Była to rzeczywiście ożywcza praktyka, która zaczęła się od uwolnienia się od naszych zahamowań, by tańczyć i kołysać się w rytm muzyki na fisharmonii. Przechodziłem z jednej pozy do drugiej, używając, jak zasugerowała Rea, dźwięku fal jako mojego przewodnika. A na koniec Rea ogłosił, że naszą Savasanę (Corpse Pose) zrobimy w gorących źródłach.

Dzień wcześniej wybaczyłbym sobie i wymknąłem się z powrotem do swojego pokoju, aby zrobić Savasanę sam i w spokoju. Ale Esalen i nasza praktyka otwierająca serce już zaczęły działać na mnie swoją magią. I tak, skupiając się na sobie, spokojnie udałem się do szatni w milczeniu z innymi, złożyłem ubrania w schludny stos i wziąłem głęboki oddech. Kiedy wyszedłem, grupa pięciu osób machnęła mi ręką, abym dołączył do ich wanny. Poinstruowali mnie, abym położył się w wodzie, z lekko wygiętymi plecami w Savasanie, podczas gdy trzymali moją głowę i nogi. Zamknąłem oczy i poddałem się.

Unosząc się tam, z odkrytą pupą i nagą klatką przed tymi wszystkimi nieznanymi ciałami, w jakiś sposób znalazłem zaufanie, by odpuścić i zatracić się w tym doświadczeniu. Dopiero gdy ktoś ścisnął moje duże palce u nóg, podszedłem, odgarnąłem mokre włosy na bok i zobaczyłem tych idealnych nieznajomych uśmiechających się do mnie uprzejmie. A potem mogłem tylko spojrzeć im głęboko w oczy.

Zalecane

Yin Yoga 101: Czy wyrównanie ma znaczenie w pozach Yin?
Master Class z Kathryn Budig: Firefly (Tittibhasana)
The Yoga Journal Makeovers, część II: Tales of Transformation