Joga i religia: mój długi spacer w kierunku kultu

Wszedłem do wysokiego, słonecznego, żółtego studia jogi w Filadelfii, którego skórę pokrywały hebanowe refleksy. Znak, rozmazany na moim czole wcześniej tego dnia przez kciuk starca, był mniejszy w kształcie krzyża, a raczej wyblakłą plamą w kształcie litery L.

Była 16:30 w Środę Popielcową, pierwszy dzień Wielkiego Postu i zauważyłem, że nikt inny w klasie nie miał podobnej oceny. Nie miałem popiołu na czole, odkąd ponad 10 lat temu chodziłem do katolickiego liceum. Kiedy byłem młody, dowiedziałem się, że nosiliśmy popiół jako publiczne przyznanie się do winy - wyraz głębokiego i niezrozumiałego smutku. Wtedy wiedziałem, że mam spędzić Wielki Post na poprawianiu moich błędów, oczyszczaniu serca i kontrolowaniu moich pragnień, tak jak Jezus, kiedy rzekomo był kuszony przez Szatana, spędzając 40 dni na pustyni.

Z drugiej strony ja niosłem moją lawendową matę do jogi obok czerwono-złotego symbolu Om namalowanego na ścianie obok miedzianych posągów Buddy i Ganeszy, wdychałem dymne kadzidło z drzewa sandałowego, rozłożyłem matę i spadłem do Balasany. (Pozycja dziecka). Moje kolana rozpostarły się poza moje bose stopy, moje ramiona wyciągnięte do przodu do górnej części maty, moje namaszczone popiołem czoło dotykało z pokorą gumy na drewnianej podłodze.

Zobacz też  Czy naprawdę znasz prawdziwe znaczenie jogi? Myśli brytyjskiego jogina z Indii

W tle rozbrzmiewały dźwięki fletów i sitarów oraz indyjska muzyka religijna, a smukły nauczyciel jogi o miękkim głosie poradził nam, abyśmy oczyścili umysł, skupili się na obecności i wyznaczyli intencję naszej praktyki.

Wcześniej, w kościele, miły i siwiejący ksiądz radził wiernym, aby nie „oddawali czegoś” na Wielki Post, ale zamiast tego byli w pełni obecni wobec Boga - Boskości - w naszym życiu. W nowoczesnym, minimalistycznym kościele, ze znanym centralnym krucyfiksem i ozdobnymi portretami świętych i Maryi Panny na oświetlonych słońcem ścianach, czułem się tak samo jak w domu, jak teraz w studiu jogi. Na środy popielcowe ławki były wypełnione po brzegi, ludzie tłoczyli się w tylnym przedsionku, w płaszczach wciąż na sobie, jak moja rodzina zawsze, kiedy spóźnialiśmy się na mszę bożonarodzeniową.

W wilgotnej, ogrzewanej sali do jogi zajęcia były wypełnione na najwyższych obrotach - nie z powodu religijnego obowiązku, ale dlatego, że były to wspólnotowe zajęcia jogi, które kosztowały tylko 7 dolarów, a nie zwykłe 15 dolarów. Zatłoczona klasa (lub kościół, jeśli o to chodzi), tak naprawdę nigdy mi nie przeszkadzała. Ale dzisiaj byłam niewyraźnie świadoma piętna na moim czole, moich zmagań z wiarą łatwo widocznych dla wszystkich. Wstałem z pozycji dziecka, aby stanąć z innymi odzianymi w spandex mężczyznami i kobietami na morzu neonowych mat, z nogami zamkniętymi w Vrksasanie (pozy drzewa) i rękami w Namaskarasanie.

Przeszukiwanie mojej wiary katolickiej w późnych latach dwudziestych czasami wydaje się puste i regresywne. Jest tak wiele powodów, by w to nie wierzyć: agresywni księża pedofile, brak równego szacunku dla kobiet, rażące lekceważenie osób LGBTQ, które tak bardzo cenię. Nic dziwnego, że przez lata od college'u bardziej czułem się z matami do jogi i medytacjami niż z wyznaniem i niesłabnącym poczuciem winy, którego nauczyłem się znosić od sztywnych zakonnic w brązowych nawykach, kiedy byłem młody i wciąż klaskałem gumkami do tablic.

Zobacz też  Pytania i odpowiedzi: Co jest tak świętego w numerze 108?

Pamiętam, jak byłem dzieckiem w drewnianej ławce w kwiecistych sukienkach w Wielkanoc i kontemplowałem w abstrakcyjny i odkażony sposób, jak by to było, gdyby ktoś włożył mi żelazne gwoździe w ręce. Wyobraziłem sobie krew płynącą równymi strużkami, zawsze wyobrażając sobie ją jako dający się opanować ból, coś ograniczonego, zanim odpłynę w inne marzenia i kłopoty. W moim świecie moja koncepcja bólu nie była wystarczająca, aby zrozumieć krwawą i niemożliwą torturę prawdziwego ukrzyżowania. Gdy masz 11 lat, wszystko jest starannie zapakowane, dostarczone w książeczce z obrazkami, zarówno smacznej, jak i niepokojącej - historia zaakceptowana, a następnie odrzucona.

Ale mając 28 lat, szukałem nie tylko wiary, ale także poczucia siebie, wydaje mi się, że straciłem gdzieś między dorastaniem a złym samopoczuciem po studiach - dowiedziałem się, że nie zamierzam poślubić tego faceta lub ten po tym. Nie zamierzałem też mieć doskonałej kariery i łatwego do szkicowania życia, jakie sobie wyobrażałem przez te wszystkie lata. Gdzieś po drodze zdałem sobie sprawę z oszałamiającym wstrząsem, że nie znałem wszystkich odpowiedzi, ja też nie. Świadomość tego, jak mało wiedziałem, zaprowadziła mnie wyboistą ścieżką z powrotem do maty do jogi, kościelnej ławki, i wreszcie, po latach unikania tego, co zawsze mnie tworzyło: ponownego pisania.

Zacząłem pisać w maleńkich zeszytach, w notatkach na moim iPhonie, w samolotach, czekając w kolejce przed darmowymi koncertami. Jeśli do tej pory nauczyłem się czegoś wartościowego, to tego, że duchowość jest nieodłącznym elementem procesu pisania, ponieważ sama kreatywność jest po prostu formą duchowości. Kim jest pisarz, jeśli nie ktoś, jak to ujął William Faulkner, próbujący zrozumieć i przekazać „ludzkie serce w konflikcie z samym sobą”? Czy duchowość to nie tylko próba zrozumienia tego samego serca? Poszukiwanie spokoju, sensu i wewnętrznej siły? Sposób na spowolnienie w świecie, w którym zbyt łatwo jest przyspieszyć, aż pewnego dnia budzisz się stary i pomarszczony i płaczesz, patrząc wstecz, myśląc: „To było moje życie ”. Fikcja, poezja, literatura faktu - to wszystko w rzeczywistości są tylko próbami osiągnięcia boskości.

Zobacz także  9 najlepszych nauczycieli jogi, którzy opowiadają, jak rozmawiają ze wszechświatem

Przez lata przestałem pisać, regularnie ćwiczyć jogę i modlić się, pogrążając się w codziennej bójce - martwiąc się o niesforne brzegi mojego życia, o to, że sprawy nie układają się tak, jak tego chciałem. Straciłem prawdziwe poczucie podziwu i zachwytu, duchowości. Zamiast tego byłem przytłoczony osobistymi tragediami i nieudanymi planami, bólem serca i błędami, które doprowadziły do ​​rozczarowania i depresji. Ale myślę też, że jak prawie każda wielka historia religijna - czy to Jezus wędrujący na pustynię w Izraelu, czy Luke Skywalker lecący na duchową wyprawę do Dagobah - pojawia się uniwersalna wiedza, że ​​znaleźć siebie i swój prawdziwy głos musisz najpierw wszystko stracić i zbudować z brudu.

Z biegiem czasu zmieniłem kierunek. Zacząłem wychodzić z mojej osobistej pustyni - miejsca, w którym czułem się samotny i uprawniony, zły na moje życie, że nie rozwijało się tak, jak sobie wyobrażałem. I zacząłem być bardziej pokorny: zaakceptować, że nawet jeśli niektórzy ludzie zaangażowani w kościół są okropni, to nie czyni wiary  straszną. Zacząłem chodzić na jogę, nie po to, żeby poprawić formę, ale żeby uspokoić umysł.

Powoli zacząłem znowu czuć się szczęśliwy. Zacząłem się więcej śmiać, więcej mówić i więcej pić czerwonego wina. Zacząłem medytować. Znowu regularnie chodziłam na zajęcia jogi. Znowu zacząłem się modlić, w dziwnych, niezręcznych momentach, tak jak robiłem to jako dziewczyna. Poważnie skupiłem się na medytacji w sposób, który wcale nie wydawał mi się niezgodny z błogosławieństwem znaku krzyża, gdy leżałem w ciemności, czytając przed snem Psalmy z mojej iPhone'a Biblii.

Zobacz także  5 sposobów, jak zamienić załamanie psychiczne w duchowy przełom

Modliłem się, kiedy potrzebowałem miejsca parkingowego. Modliłem się, gdy były turbulencje w samolotach. Modliłem się, gdy byłem zaniepokojony rozmową lub związkiem. Modliłem się dzięki, kiedy opublikowałem artykuł. Modliłem się dzięki, kiedy leżałem w pozycji pół-gołębia. Modliłem się za moją rodzinę.

Kiedy się modliłem, powiedziałem, że nie jestem pewien, czy to, o co się modlę, było słuszne , ale gdyby Bóg mógł po prostu zrobić to, co było słuszne, byłbym z tym w porządku. Nie miało nawet znaczenia, czy ktoś słuchał - wielkie b, Bóg, czy ktokolwiek w ogóle - liczyło się tylko to, że w końcu nauczyłem się raz na zawsze, że wszystko nie zależy ode mnie.

Zacząłem się otrząsać z tego, co mnie trzymało. Każdej nocy wspinałem się po ścianie. Psalmy mówiły mi: „Jesteś cudownie i strasznie stworzony”. Zacząłem zachowywać się strasznie i cudownie zrobiony.

Duchowość, zarówno na zajęciach jogi, jak i na modlitwie, stała się po prostu moim brakiem akceptacji mojej kłopotliwej sytuacji. Nie zdecydowałem świadomie, że chcę być znowu chrześcijaninem, ale to był instynkt przetrwania. Jeśli chciałem żyć, a nie tylko istnieć, musiałem znowu uwierzyć. To było tak proste i może tak dziecinne, jak to. Duchowość stała się moją decyzją wyjścia z depresji, złego samopoczucia i niezadowolenia, a zamiast tego wielbić proces twórczy, boskość w życiu codziennym i to, co kochałem w świecie. W końcu to, w jaki sposób wszyscy jesteśmy kosmicznie połączeni i boscy, jest realne - i wolałbym raczej w to wierzyć i zostać nazwanym głupcem niż umrzeć bez wiary, cyniczny i sprytny.

Zobacz także  3 rzeczy, których nauczyłem się po przerwie od praktyki jogi

Pod koniec zajęć jogi w Środę Popielcową usiadłem prosto, ze skrzyżowanymi nogami, oddychając ciężko z delikatnie zamkniętymi oczami. Popiół spocił mi się na czole, rajstopy do jogi przylegały do ​​ud. Czułem się pusty i wdzięczny, przypomniałem sobie, że jestem prochem.

Nasz nauczyciel zaproponował opcję dla naszej ostatniej pozycji: „Połóż ręce na kolanach skierowanych w dół, jeśli szukasz odpowiedzi w sobie” - powiedziała.

Bez namysłu położyłem ręce na kolanach.

„Albo”, kontynuowała, „połóż ręce na kolanach skierowanych do góry, jeśli szukasz odpowiedzi z wszechświata”.

Podniosłem ręce do góry.

„Namaste” - powiedzieliśmy jednocześnie.

Tydzień później przeczytałem kolejny werset z Biblii; Napisałem kolejny wiersz, kolejny esej, kolejne opowiadanie; Wziąłem kolejne zajęcia jogi; Podniosłem się do Warrior Pose II, zanim przeszedłem do skrętu, moje ręce złożyły się delikatnie w pozycji modlitwy, mój oddech poruszał się równomiernie, moje serce było otwarte.

o autorze

Gina Tomaine jest pisarką i redaktorką z Filadelfii. Obecnie jest zastępcą redaktora ds. Stylu życia w magazynie Philadelphia, a wcześniej pełniła funkcję zastępcy redaktora zastępcy redaktora naczelnego Rodale's Organic Life. Została opublikowana w czasopismach: Prewencja, Zdrowie kobiet, Świat biegaczy i nie tylko. Dowiedz się więcej na ginatomaine.com. 

Zalecane

3 sposoby na bezpieczne modyfikowanie pozycji drzewa
Wejdź w swoje pachwiny
Mantra na nowy początek: Om Gum Ganapatayei Namaha