Kirtan 101: Czy możesz powiedzieć „Om Namah Shivaya”?

W chłodny letni wieczór kilkadziesiąt osób zbiera się w skromnym pokoju w Piedmont Yoga, tętniącym życiem studiu Rodney Yee w ekskluzywnej okolicy niedaleko centrum Oakland w Kalifornii. Zdejmują buty i kurtki, chwytają koce i podpórki i znajdują miejsca na podłodze. Ale nie są tutaj, aby robić asany. Przybyli, aby zanurzyć się w tej samej duchowej studni, która zrodziła jogę, tyle że tym razem zamierzają robić to nie poprzez zwroty akcji, przewroty czy wygięcia do tyłu, ale otwierając usta i śpiewając w języku, którego żaden z nich nie mówi.

Wzdłuż jednej ściany siedzą trzy osoby: niska kobieta z długimi włosami, cicho czekająca przed mikrofonem; żylasty facet, ustawiający parę bębnów tabla; i wysoki, brodaty, niedźwiadek faceta, który wkłada pastylki do ust i wypija kilka łyków butelkowanej wody. Gdy tłum się uspokaja, on kluski na fisharmonii, mini-klawiaturze, która generuje dźwięk za pomocą ręcznie obsługiwanego miecha. Lewą ręką pompuje miechy, a prawą gra na klawiszach. Nazywa się Krishna Das i przybył, aby poprowadzić tę grupę podczas wieczornego kirtanu, pieśni nabożnych z tradycji hinduskiej.

Po raz pierwszy zetknął się z kirtanem kilkadziesiąt lat temu podczas pielgrzymki do Indii, „KD”, jak go często nazywają, spędził większość lat prowadząc i biorąc udział w takich zbiorowych śpiewach oraz produkując kilka popularnych albumów z kirtanem. Jego usługi nigdy nie były bardziej poszukiwane: podczas tygodniowej wizyty w rejonie San Francisco poprowadził kirtan w innych studiach jogi w regionie i wystąpił na wieczornym dyskursie i kirtanie ze słynnym amerykańskim nauczycielem duchowym i ikoną kultury Ram Dass.

Dołączam do około 40 osób, które się zebrały, znajdując miejsce dokładnie naprzeciw Kryszna Das i kilka „rzędów” z tyłu. Niepoprawny, śpiewający ćpun, nigdy nie przepuszczam okazji, by podnieść głos, ani solo, ani z innymi. Nie brałem udziału w grupowych śpiewach kirtanowych od dobrych 20 lat, odkąd ostatni raz znalazłem się w aśramie. W tamtym czasie wydawało mi się to całkiem przyjemne, ale znudziła mi się melodyjna prostota i powtarzalność pieśni. Teraz jednak jestem nieco bardziej skłonny do znajdowania satysfakcji w prostszych zajęciach.

Cała uwaga skupia się na Krishna Das. Przez kilka minut opowiada o swoim guru, indyjskim świętym Neem Karoli Babie, znanym pod pseudonimem „Maharajji” („wielki król”). KD udał się do Indii w 1970 roku, aby spotkać się z Maharadżim; w 1973 roku, kilka miesięcy przed „upuszczeniem ciała”, mędrzec poprosił KD o powrót do Ameryki. KD zapytał Maharadżiego: "Jak mogę ci służyć w Ameryce?" tylko po to, by rzucić mu pytanie. Zdziwiony, jego umysł stał się pusty; po kilku minutach dotarły do ​​niego słowa i powiedział do swojego guru: „Będę ci śpiewać w Ameryce”. Od tamtej pory śpiewa.

Kirtan to po prostu intonowanie imion Boga. Słowa składają się głównie z różnych imion hinduskich bóstw w sanskrycie: Krishna, Ram, Sita (żona Ram), Gopala (dziecko Kryszna) i tak dalej. Sporadycznie pojawiają się również zwroty grzecznościowe, takie jak „Shri” („Sir”), okrzyki takie jak „Jai” lub „Jaya” (luźno „pochwała”) oraz błagania, takie jak „Om Namaha Shivaya” ). KD wyjaśnia, że ​​format kirtanu to „wezwanie i odpowiedź” - śpiewa wers, a grupa powtarza ją. Powtarzanie tych imion w nieustannie zmieniających się kombinacjach jest proste: połączyć się z Boskością.

W Piedmont Yoga Studio Krishna Das - imię nadane mu przez Maharajji, oznaczające „Sługę Boga” - zamyka oczy i na chwilę skupia się na sobie. W oczekiwaniu panuje cisza. Zaczyna pracować na fisharmonii, która wydobywa z siebie chrapliwy buczenie akordów i melodii. „Shri Ram, Jaya Ram, Jaya Jaya Ram” - śpiewa. „Shri Ram, Jaya Ram, Jaya Jaya Ram”, około czterdziestu uczestników śpiewają nieco niepewnie. „Sitaram, Sitaram” - dodaje (łącząc imiona Ram i jego żony). „Sitaram, Sitaram” - zgadza się grupa. Kobieta siedząca obok Krishna Das śpiewa odpowiedzi do swojego mikrofonu, pomagając grupie. Po kilku powtórzeniach, gracz tabli przyłącza się, dodając trochę energii do wysiłku, i kirtan rozpoczął się na dobre.

Dudnienie tablas można wyczuć poprzez drewniane deski podłogi w studiu, a zachęcający rytm szybko wprawia w ruch kolana i nogi, nawet dla osób siedzących w pozycji lotosu. Śpiew trwa, a ja siedzę z zamkniętymi oczami, rozkoszując się głębokimi oddechami i dźwiękowymi wydechami oraz ciesząc się melodyjnymi wariacjami. Po mniej więcej pięciu minutach zauważam, że pieśń nabrała energii i otwieram oczy z ciekawości. Zaskoczony tym, co teraz widzę - kołyszącą się grupą ciał i kilkoma ramionami wyciągniętymi w stronę sufitu, falującymi tam iz powrotem jak wąsy tak wielu ukwiałów - myślę: jak skończyło się na koncercie Grateful Dead?

Pierwsza pieśń trwa dobre pół godziny. Na zakończenie znów panuje cisza, ale tym razem naładowana uniesieniem, czujnością i zapałem. Po krótkiej, wciągającej rozmowie KD przechodzi do kolejnego śpiewu. Schemat odtwarza się wielokrotnie przez kilka godzin: łatwy, cichy początek, stopniowe budowanie w rytmie i intensywności, kulminacja w radosnych okrzykach i inspirująca pół tuzina lub więcej osób w pomieszczeniu do stania, tańczenia, biegania w miejscu, a nawet wykonywania tego, co wydaje się być osobistą formą kalisteniki. Jedna kobieta siedząca po mojej lewej stronie przez cały wieczór wygląda błogo, z uśmiechem od ucha do ucha, i wielokrotnie wyciąga ręce do przodu i do góry, jakby pracowała nad wielką bryłą świętej gliny lub sięgała do magicznego pola elektromagnetycznego. pole lub oba. Ze swojej strony świetnie się bawię, śpiewając, ujeżdżając energię,i czuję, jak otwierają się moje wnętrzności z każdym głębokim oddechem i długą samogłoską. (Aaaaaahhhh, eeeeeeeee, ooohhhh: te dźwięki, jak stwierdziłem, są dobre dla ciebie.) Ale wiele innych w warsztacie - być może bardziej doświadczonych w sztuce osiągania transcendencji - jest wyraźnie podłączonych do wyższego napięcia.

Historia rytuału muzycznego

„Ludzka tęsknota za rytuałem jest głęboka iw naszej kulturze często frustrująca” - pisze teolog Tom F. Driver w The Magic of Ritual. Jego prosta obserwacja wyjaśnia wzrost zainteresowania śpiewem i innymi odkrytymi na nowo rytuałami. Z pewnością w społeczeństwie, w którym wielu uważa, że ​​śpiewanie jest czymś, co robią ludzie inni niż oni sami i kupuje się je w formie biletów na koncert lub płyty CD, nasze rozumienie estetycznego i rytualnego wymiaru ludzkiego głosu uległo zmniejszeniu.

Chociaż nie możemy tego udowodnić, pieśń lub święty śpiew był prawdopodobnie jednym z pierwszych przejawów ludzkiej duchowości. „Wydaje się bardzo jasne” - mówi piosenkarka i autorka tekstów Jennifer Berezan - „że ludzie śpiewali i śpiewali już w epoce paleolitu i później”. Album Berezana, ReTurning, który łączy oryginalne i tradycyjne pieśni z kultur całego świata w jednolity, godzinny utwór, został nagrany w podziemnej komorze Oracle w Hypogeum w świątyni Hal Saflieni na Malcie. Ta komnata, słynąca ze swojego szczególnego rezonansu, została stworzona do rytuałów oddania 6000 lat temu. „Jest prawdopodobne”, dodaje, „że przez tysiące lat istniały nieprzerwane praktyki dźwięku i śpiewu, często związane z różnymi praktykami życiowymi / rytualnymi, takimi jak narodziny,sadzenie, zbieranie plonów, śmierć i szamańskie praktyki uzdrawiania i wizji. "

Robert Gass, autor Chanting: Discovering Spirit in Sound, również uważa, że ​​wokalizacja rytualna była jednym z pierwszych i pozostaje jednym z najbardziej uniwersalnych ludzkich impulsów. „Nie mamy żadnych nagrań dotyczących najwcześniejszych ludzi”, mówi, „ale kiedy spotykamy rdzenne plemiona, które miały niewielki kontakt ze współczesną cywilizacją, wszyscy oni śpiewają święte pieśni, których historia ustna sięga ich najwcześniejszych korzeni. przyjrzyj się mitom o stworzeniu świata z różnych kultur, w prawie każdym przypadku mówi się, że świat powstał poprzez dźwięk, poprzez śpiew. To w hinduizmie, chrześcijaństwie, judaizmie i religiach rdzennych Amerykanów. To w pewnym sensie dowód. mogą patrzeć na małe dzieci:Prawie wszystkie małe dzieci układają się w powtarzające się piosenki - zatracają się w zachwycie śpiewanym ”.

Korzyści z śpiewania

Gass od dziesięcioleci zajmuje się śpiewem i innymi formami muzyki duchowej. W 1985 roku założył Spring Hill Music, firmę nagraniową poświęconą „muzyce transformacyjnej”; jego katalog zawiera dwa tuziny wydawnictw Gassa i zespołu śpiewów On Wings of Song. Wskazuje na pięć kluczowych elementów śpiewu, które sprawiają, że jest to tak potężna i uniwersalnie atrakcyjna praktyka. Pierwsze dwa, jak mówi, są charakterystyczne dla wszystkich rodzajów muzyki:

  • Skojarzenie (lub wyzwalanie) , w którym nagromadzone w czasie wspomnienia doświadczalne, nadają utworowi muzycznemu coraz głębszy poziom znaczenia.
  • Entrainment , w którym ciało-umysł jest nakłaniany do zestrojenia się (lub wibracji) z melodią lub rytmem, na które jest wystawiony. „Jeśli jesteś w pokoju i słychać ciężki rytm perkusji”, mówi Gass, „Twoje ciało niemal mimowolnie zacznie się poruszać”.

Pozostałe trzy elementy, według Gassa, są szczególnie charakterystyczne dla śpiewu:

  • Oddech , tj. Zbawienny wpływ na oddychanie pieśniarza, ponieważ zwalnia on z normalnych 12 do 15 oddechów na minutę do od pięciu do ośmiu oddechów na minutę (co jest „uważane za optymalne dla zdrowia ciała i umysłu”, mówi Gass).
  • Efekty dźwiękowe , a mianowicie przyjemne doznania i lecznicze efekty przedłużonych dźwięków samogłosek typowych dla pieśni sakralnych;
  • Intencja , która odzwierciedla „nasze pragnienie bliskości Boga”.

Gass dodaje, że pieśń czerpie swoją moc z synergii wszystkich pięciu elementów pracujących razem. „To coś w rodzaju tajnej broni” - mówi. - Nie myślisz o tym, to się po prostu dzieje. „To” często wykracza poza uogólnione poczucie dobrego samopoczucia lub radości, do bardziej dramatycznych przeżyć. Nauczyciel jogi Chaula Hopefisher, były zawodowy muzyk jazzowy, który przez kilka lat prowadził sesje śpiewu w Centrum Jogi i Zdrowia Kripalu, widział szereg emocjonalnych i duchowych reakcji. Uczestnicy jej sesji śpiewania obejmowali wyzdrowienie narkomanów i innych osób przebywających w domach opieki, którzy mogą mieć problemy z trzeźwością, znęcaniem się w dzieciństwie lub chorobami zagrażającymi życiu, takimi jak AIDS. Odkrywa, że ​​śpiewanie może wywołać w nich głębokie uzdrowienie. "Duzi tatoo faceci to pianki ukryte pod twardą powierzchnią ”, mówi.„ Kiedy im śpiewam i mówię im, aby oddychali bardzo głęboko i wiedziały, że czuć lub zapamiętywać bezpiecznie, często płaczą. Łączą śpiew, doświadczenie oddania z bezpieczeństwem - tak naprawdę z Bogiem. Najtwardsi, najbardziej zagubieni ludzie są również najbardziej oddani. ”Hopefisher wydała swój pierwszy album w 1999 roku, Multi-Coloured Chant, międzykulturową kolekcję nagraną w progresywnej fusion / world music.Hopefisher wydała swój pierwszy album w 1999 roku, Multi-Coloured Chant, międzykulturową kolekcję nagraną w progresywnej fusion / world music.Hopefisher wydała swój pierwszy album w 1999 r., Multi-Coloured Chant, międzykulturową kolekcję nagraną w progresywnej fusion / world music.

Zobacz także Przewodnik dla początkujących po popularnych śpiewach jogi

Rosnące zainteresowanie śpiewem

Klienci Hopefishera to tylko część większego zjawiska: rosnącego zainteresowania śpiewem, co jest szczególnie widoczne w świecie jogi.

Do pewnego stopnia śpiewanie zostało nawet włączone do regularnego programu nauczania jogi. Na Jivamukti „śpiewanie jest integralną częścią naszych zajęć hatha jogi” - mówi Miller. Mówi, że każda lekcja w studio zaczyna się od trzykrotnego wybrzmiewania Omów przez grupę i przechodzenia do krótkiej pieśni, która różni się w zależności od klasy i nauczyciela. Wszystkie zajęcia kończą się trzema grupowymi omami, a niektórzy nauczyciele prowadzą w tym momencie kolejną krótką pieśń. W Yoga Works niektórzy nauczyciele prowadzą trzy omy, a kilku dodaje inne pieśni (na przykład nauczyciele Iyengara mogą prowadzić inwokacje do Patanjalego). Leslie Howard otwiera i zamyka wszystkie swoje zajęcia w Piedmont Yoga pieśniami, zarówno z powodu jej własnego zamiłowania do śpiewania, jak i dlatego, że klientela to lubi. „Uczniowie mówią, że kochają to, żeponowne wystawienie ich na inne aspekty jogi poza fizycznym ”, mówi.„ Dźwięk jest dla mnie najbardziej prymitywną formą życia. Dotyka najgłębszej części ciebie. "

Coś bardzo głębokiego było wyraźnie poruszane u wielu uczestników podczas sesji kirtanowych, w których uczestniczyłem przez kilka miesięcy, poczynając od tego letniego spotkania Krishna Das w Piemonckiej Jodze. W następnym miesiącu wróciłem do tego samego studia na wieczór z Jai Uttalem, który również przyciągnął 40 lub więcej chętnych śpiewaków. Kilka tygodni później KD był na konferencji „Joga, umysł i duch” w Kolorado, prowadząc popołudniowe warsztaty i odwiedzając ponad 800 uczestników na wieczornych koncertach. Gdy jesień przeszła w zimę, Uttal poprowadził kilka kolejnych wieczorów kirtanowych w studiach Bay Area i zobaczył, że frekwencja wzrosła z „25 lub 30” rok wcześniej do ponad 100 przy kilku okazjach. W jednym studiu Berkeley, w którym się pojawił,pomieszczenie stało się tak pełne, że spóźnialskich faktycznie odwracano z obawy przed naruszeniem przepisów przeciwpożarowych. Wygląda na to, że w rozrzedzonej kulturze społeczności jogi Krishna Das i Jai Uttal pojawili się jako Pavarotti i Domingo - lub, jeśli wolisz, Mark McGwire i Michael Jordan - z kirtanu.

Niezwykłe gwiazdy Kirtana

Na pierwszy rzut oka KD i Uttal wydają się być studium kontrastów. Krishna Das ma dużą sylwetkę i wygląda, jakby był w domu na boisku do koszykówki; w rzeczywistości początkowo uczęszczał do college'u „głównie po to, aby grać w koszykówkę”. Uttal jest krótszy i bardziej zwarty. Oba są niefrasobliwe i gadatliwe, ale Kryszna Das ma bardziej lubieżną aurę; Uttal wydaje się bardziej intensywny, jakby jakaś jego część była nieustannie zaangażowana w głęboko twórczy proces. Style wokalne obu wokalistów również się różnią. KD, którego dębowy baryton został opisany przez Variety jako „nie tak bardzo odległy od folkowego Gordona Lightfoota”, preferuje prostsze melodie i improwizacje, pozwalając, by jego dźwięczny głos i szczere emocje wypełniły przestrzeń. Wokal tenorowy Uttala, podobnie jak gęsto rytmiczna i bogato eklektyczna muzyka, którą wykonuje ze swoim zespołem Pagan Love Orchestra,są bardziej złożone, pełne genialnych, charakterystycznych trylów w tradycji indyjskiej. Jednak śpiewanie obu mężczyzn jest identyczne w duchu, a ścieżki, które podążali w kierunku ich powołania, są niezwykle podobne.

Oboje dorastali w rejonie Nowego Jorku i oboje podróżowali do Indii jako młodzi dorośli, w tym czasie, gdy drzwi percepcji, które zostały otwarte przez społeczny i duchowy zgiełk lat sześćdziesiątych, zdawały się wychylać z zawiasów. KD urodził się jako Jeff Kagel; czasami używa określenia „KD Kagel”. Był emocjonalnie zagubiony we wczesnych latach dwudziestych, „szukał miłości” i mieszkał w północnej części stanu Nowy Jork „na terenie należącym do niektórych wspinaczy górskich z Jungii”, kiedy po raz pierwszy spotkał Ram Dassa, który niedawno wrócił ze swojej pierwszej wyprawy do Indii i spotkanie z Maharadżim. Do tego czasu, jak mówi KD, „biegałem w kółko za każdym joginem, który przyjeżdżał do Stanów od lat”.

Kiedy usłyszał, jak Ram Dass mówi: „Wiedziałem, że to, czego szukam, istnieje. Czułem, że poszukiwania są prawdziwe, że naprawdę jest coś do znalezienia, nie było tylko bólu psychicznego”. Z czasem zdał sobie sprawę, że aby znaleźć to „coś”, musiałby bezpośrednio doświadczyć Maharajjiego. Pewnej nocy, niedługo po przybyciu do Indii, KD spacerował nad jeziorem kraterowym w pobliżu górskiego miasteczka Naini Tal, kiedy po raz pierwszy zetknął się z kirtanem. „Słyszałem ten śpiew z bardzo starej tamtejszej świątyni” - mówi - „i to mnie rozwaliło. Nie wiem, jak to wyjaśnić. Doprowadziło mnie to do szału. Nie mogłem uwierzyć w intensywność, radość, szczęście z tego, co robią. Nie wiedziałem nawet, co skandowali. Nic o tym nie wiedziałem,ale zacząłem tam chodzić w każdy wtorek wieczorem. Później dowiedziałem się, że śpiewali Hanumanowi. "

Hanuman, bóg małpy, jest jedną z najbardziej szanowanych postaci w hinduizmie. W Ramajanie, klasycznym duchowym tekście, żona Rama Sita została uprowadzona, a Hanuman, jego oddany sojusznik, pomaga zjednoczyć boską parę. Jedna z najbardziej lubianych pieśni oddania, 40-zwrotka „Hanuman Chaleesa”, wychwala jego cnoty i magiczne cechy. Zarówno dla KD, jak i Uttal, Chaleesa ma szczególną moc i znaczenie, a Hanuman jest szczególnie ważny.

Po powrocie do Ameryki Krishna Das intonował mniej lub bardziej nieformalnie. Ostatecznie w 1987 roku wraz z partnerem założył Triloka Records i od tego czasu wydał kilka albumów, w tym One Track Heart (1996) i Pilgrim Heart (1998). Eksperymentując na pierwszych dwóch albumach z podejściem do aranżacji i akompaniamentu muzyki świata, KD powrócił do prostszej, bardziej tradycyjnej scenerii w późniejszych albumach. „Nie chcę być muzykiem, gwiazdą” - mówi. „Nie mam już żadnych aspiracji. Chcę tylko śpiewać”.

Triloka wydał również kilka albumów Jai Uttala, zanim opuścił wytwórnię, aby pracować nad „eksperymentalnym” projektem. Urodzony na Brooklynie jako Doug Uttal, Jai - imię nadał mu jego pierwszy nauczyciel jogi - prawdopodobnie został wyświęcony na muzyka: jego ojciec Larry, odnoszący sukcesy dyrektor muzyczny, „odkrył” Ala Greena i wydał pierwszy album legendarnego zespołu Blondie. Rodzice zaczęli go na lekcjach gry na fortepianie w wieku 6 lat, ale po kilku latach „miał tego dość”. Jako nastolatek zainteresował się muzyką ludową, zaczął grać na banjo i „wciągnął się w starodawną, przed-bluegrassową muzykę Appalachów”. Potem weszłam w psychodelię ”, mówi Uttal,„ i zostałem fanatykiem [Jimiego] Hendrixa. . Spakowałem banjo i zająłem się gitarą elektryczną i muzyką indyjską ”.

Zapisał się do Reed College w Portland w stanie Oregon, gdzie planował studiować muzykę i religię. Ale w przeddzień zapisów na pierwszy semestr był na koncercie indyjskiego mistrza sarod Ali Akbar Khana. „Znałem jego albumy” - wspomina, ale występ na koncercie „po prostu mnie zaskoczył. Wytrwałem w Reed tylko przez trzy miesiące, a potem przyjechałem do Bay Area, aby studiować w Ali Akbar College of Music”.

Ale Uttal w pełni zanurzył się w muzyce indyjskiej podczas licznych podróży do Indii. Przez kilka lat na początku lat siedemdziesiątych mieszkał w Bengalu Zachodnim, gdzie spotkał Baulów, wędrownych „szaleńców” zagubionych w boskim zachwycie i jego muzycznej ekspresji - śpiewie. Po raz pierwszy usłyszał o Baulach na starym nagraniu Nonesuch zatytułowanym The Street Singers of India: Songs of the Bauls of Bengal, ale podczas swojego indyjskiego pobytu spotkał ich, śpiewał z nimi, nauczył się ich pieśni i, co ważniejsze, ich nastawienie. Pozostają „głównym muzycznym i duchowym wpływem na mnie”, mówi. Przez lata, w trakcie kilku dłuższych wizyt w Indiach, Uttal spędzał również czas z Neem Karoli Babą, którą określa jako „centralną postać mojego życia”.Udał się również do wielu z tych samych północnych świątyń, w których Kryszna Das zakochał się w kirtanie, w tym do tej nad jeziorem poza Naini Tal. Z czasem Jai również był zachwycony, a jego życie i praca w dużej mierze kręciły się wokół śpiewu. Na zmianę studiował medytację Zen i jogę, ale wyznaje, że „śpiewanie jest [jego] duchową praktyką”, a nie tylko jego profesją.

Niesamowita transformacyjna moc śpiewu może częściowo wynikać ze zjawiska podobnego do teorii „morfogenezy” brytyjskiego naukowca Ruperta Sheldrake'a, która utrzymuje, że łatwiej jest coś się wydarzyć, jeśli już się to wydarzyło - nie z powodu jakiejkolwiek wiedzy technicznej -jak przekazane, ale ponieważ dokonano pewnego przełomu energetycznego lub poznawczego. „Wszyscy wybieramy się w podróż [kiedy śpiewamy]” - mówi Uttal. „Im bardziej każda osoba sięga do swojego serca, tym łatwiej jest to zrobić następnej osobie. Ponieważ pieśni te były śpiewane przez tak wielu ludzi przez tak wiele stuleci, kiedy je wykonujemy, podłączamy się do tego pola energetycznego i jesteśmy odżywiani czerpiemy siłę, czerpiemy sok z wieków ludzi śpiewających „Sita Ram”. "

W końcu intonowanie jest, jak ujął to Ram Dass podczas wydarzenia w San Francisco, na którym pojawił się z Krishna Das, „metodą serca”. Jak mówi KD: „Wszystko zależy od tego, jak to robisz, a nie co robisz. Jeśli śpiewasz z głębi serca, możesz śpiewać„ Bubbula, Bubbula ”i nie ma to znaczenia, ponieważ byłbyś połączony . ”

Istnieje słynny obraz Hanumana, hinduskiego boga małp, który został przerobiony na plakat. Aby udowodnić czystość swojej miłości, Hanuman otworzył własną pierś. Zamiast serca jest promienny obraz Sity i Ram w wiecznym zjednoczeniu. Uttal postrzega to jako wysublimowaną metaforę działania pieśni oddania.

„Kiedy śpiewamy” - mówi - „otwieramy nasze piersi” - otwieramy nasze serca, aby ujawnić naszą prawdziwą tożsamość - i znajdujemy tam Boga ”.

Zalecane

Najlepsze opaski na głowę
Nigdy nie przestawaj się uczyć
Leczenie traum życiowych za pomocą jogi